14 i 15 sierpnia odbył się Sowiogórski Tour - wyścig rowerowy, który był współfinansowany między innymi przez Powiat Dzierżoniowski.
Finałowy etap Sowiogórski Tour rozegrany został w niedzielę, 15 sierpnia, na liczącej 8,7 km rundzie ze startem i metą w Ostroszowicach przy Wyspie Koni. Elita kobiet, orliczki i juniorzy mieli do pokonania 104 km, a juniorki ok. 70 km. Upał i wiatr nie ułatwiały rywalizacji na tej (sowio)górskiej pętli.
Po dwóch etapach należało spodziewać się zaciętej rywalizacji o finałowe zwycięstwo między liderem klasyfikacji Michałem Pomorskim (Warszawski Klub Kolarski), a Michałem Żelazowskim (KTK Kalisz), Hubertem Grygowskim (UKS Copernicus Toruń – CCC – SMS Toruń) i Mikołajem Szulikiem (UKS Avatar). Swojej szansy w samotnej ucieczce bardzo szybko zaczął szukać Dawid Wika-Czarnowski (UKS Mróz TFP Jedynka Kórnik), ale wkrótce dogonił go i odstawił na ponad minutę Tomasz Andrzejczak (Kolarski Klub Sportowy Gostyń). Peleton długo pozostawiał tę akcję bez skutecznej odpowiedzi. Dopiero akcja Grygowskiego, który uciekał samotnie, z niewielką wprawdzie przewagą, zmobilizowała pozostałych zawodników, w tym czołówkę klasyfikacji. Finisz – z którego zwycięsko wyszedł Mikołaj Szulik przed Hubertem Grygowskim i Kajatem Wąsowiczem (CZKKS Kolejarz-Jura Częstochowa) – rozegrany został z 10-osobowej grupy uciekinierów, która wypracowała pod minutową przewagę.
Tym samym sytuacja w klasyfikacji końcowej do 7. miejsca nie zmieniła się i była identyczna, jak przed ostatnim etapem. Zwycięzcą drugiej edycji Sowiogórski Tour w kategorii junior został Michał Pomorski, drugie miejsce wywalczył Michał Żelazowski, a trzecie – Hubert Grygowski.
Po wyścigu juniorów na starcie stanęły zawodniczki – elita kobiet i juniorki. Zapowiadała się zacięta walka między liderką klasyfikacji generalnej Dorotą Przęzak, wspieraną przez swój team TKK Pacific-Nestlé Fitness, a Moniką Brzeźną z MAT Atom Deweloper Wrocław, która wygrała wprawdzie 2. etap, ale w miała do odrobienia w „generalce” 13 sekund straty. Faworytki nie czekały z rozstrzygnięciem na koniec wyścigu. Już na pierwszym okrążeniu uformowała się ucieczka, w której jechały, pilnując się wzajemnie. Nieznacznie zmieniał się jedynie skład pomocniczek. Była wśród nich również Natalia Krześlak, zawodniczka toruńskiego klubu, która zdominowała ubiegłoroczną edycję Sowiogórski Tour w kategorii juniorka, a w tym roku wystartowała jako pierwszoroczna orliczka. Swojej szansy na podium w klasyfikacji końcowej szukała czwarta w „generalce” przed tym etapem torunianka Karolina Kumięga, której na samotny rajd nie pozwoliła jednak Agnieszka Skalniak-Sójka z MAT Atom Deweloper Wrocław.
Po ośmiu okrążeniach rywalizację zakończyły juniorki, wśród których zwyciężyła Estonka Elina Tasane z przewagą 5 minut i 39 sekund nad Elisabeth Ebras (również reprezentującą barwy Estonian National Team) i Julią Wudniak (KS Romet Bydgoszcz). W klasyfikacji końcowej Wudniak była druga, a Ebras trzecia.
Elita kobiet rozstrzygnęła etap w sprinterskim pojedynku, z którego zwycięsko wyszła Dorota Przęzak. Dzień wcześniej, na etapie pod Przełęcz Woliborską zaatakowała zbyt wcześnie i nie zdołała dowieźć przewagi do mety, którą pierwsza przekroczyła Monika Brzeźna. Przęzak wyciągnęła jednak naukę z tej lekcji i w Ostroszowicach, umiejętnie rozprowadzona przez trzy teamowe koleżanki, wpadła na finałową kreskę przed Karoliną Kumięgą i Moniką Brzeźną, która w ucieczce do pomocy miała już tylko Agnieszkę Skalniak. Tym samym Przęzak obroniła wywalczoną dzień wcześniej koszulkę liderki klasyfikacji generalnej. Podium drugiej edycji Sowiogórski Tour dopełniły Monika Brzeźna i Agnieszka Skalniak-Sójka.
Po raz pierwszy i zapewne nie ostatni w Sowiogórski Tour o Puchar Starosty Powiatu Dzierżoniowskiego Grzegorza Kosowskiego rywalizowali amatorzy, którzy na trasę wyjechali o 9 rano. Do pokonania mieli 5 okrążeń, w sumie 43,5 km. Najszybszy był Krzysztof Paluszek (Sklep Rowerowy Bike Finger Wałbrzych), drugi jego teamowy kolega Marek Ardelli, a trzeci Sławomir Chrzanowski (niezrzeszony). W klasyfikacji generalnej po dwóch etapach wygrał również Paluszek przed niezrzeszonym Kamilem Koskiem i Markiem Ardellim.
Nagrody na mecie najlepszym kolażom wręczali wicestarosta Andrzej Bolisęga i burmistrz Dzierżoniowa Dariusz Kucharski.
To jedna z nielicznych etapówek dla pasjonatów kolarstwa. Jak zapowiada Mariusz Mazur, w przyszłym roku zapewne rozwinie się do trzech etapów, może również z jazdą indywidualną na czas, w której w tej edycji amatorzy nie brali udziału.
Dorota Przęzak – Toruński Klub Kolarski Pacific-Nestlé Fitness Cycling Team
Jechałaś na ten wyścig, rozgrywany przecież na twoich terenach, z nastawieniem na zwycięstwo?
Nastawiałam się na zwycięstwo, wiedząc jednak, że może być o nie ciężko, bo na wyścigu, nawet rozgrywanym na szosach, które się świetnie zna, spodziewać się można wszystkiego. Specyficzna była także formuła tej etapówki, z krótką czasówką, właściwie prologiem i popołudniowym etapem z finiszem na sztywnym podjeździe… Cały czas trzeba było zachowywać czujność i oczywiście mieć także trochę szczęścia, to jest nie mniej ważne.
Byłaś liderką swojej drużyny na Sowiogórski Tour?
Miałam tylko pojechać dobrze, ale nie miałam presji, że jedziemy na mnie. Chciałyśmy się jako zespół pokazać na tym wyścigu od jak najlepszej, najmocniejszej strony. A to świetna ekipa, w której każda z nas gotowa jest poświęcić się dla pozostałych. Dzisiaj dziewczyny wykonały dla mnie kawał dobrej roboty, były wszędzie, co wcale nie było łatwe na tej trasie z blisko 1500 m przewyższenia, a ja właściwie tylko jechałam i patrzyłam, co się dzieje. Dowiozły mnie do mety i rozprowadziły na finisz, bez nich bym dzisiaj tego wyścigu nie wygrała. Szczególnie że drugi etap namieszał trochę w klasyfikacji generalnej i mogłam dziś stracić szansę na zwycięstwo. To jest w końcu kolarstwo, z natury nieprzewidywalne. Chwila nieuwagi i w najlepszym razie po wyścigu, w najgorszym – nawet po sezonie.
Ty w tym roku zadziwiasz formą. Co się zmieniło w twoich przygotowaniach?
Najważniejsza była zmiana drużyny. W poprzedniej byłam właściwie jedyną zawodniczką elity, miałam wprawdzie zawsze wsparcie trenera, ale to nie to samo, co w ekipie, w której jest 10 dziewczyn i każda wie, co ma robić na wyścigu. Dzisiaj to mnie było dane wygrać, ale za tydzień taką szansę może dostać inna zawodniczka i na pewno wszystkie jej w tym pomożemy. Team to ważny aspekt, ale drugi jest taki, że w poprzednich latach nie zostałam, jak przydarza się to wielu sportowcom, wyeksploatowana. Duża w tym zasługa prowadzenia przez trenera Mariusza Mazura. Mój organizm wciąż więc dobrze reaguje na nowe bodźce treningowe.
Kolejny strat to górskie szosowe mistrzostwa Polski?
W tym roku je odpuszczamy, bo mamy inny cel, jest nim Giro Toscana, etapówka rozgrywana w górzystym terenie. Sowiogórski Tour był przed nią dobrym przygotowaniem. Teraz trzeba tylko odpocząć i za chwilę będziemy skupiać się wyłącznie na tym starcie. W Toskanii będzie sporo międzynarodowych ekip, ale nie chcemy w tym wyścigu być tylko statystkami.
Monika Brzeźna – MAT Atom Deweloper Wrocław – Fundacja Brzeźna-Bentkowska
Jesteś rozczarowana drugim miejscem? W ubiegłorocznej edycji osiągnęłaś taki sam wynik, zrozumiałe, że w tej nastawiałaś się na zwycięstwo.
Trochę żałuję tego, jak pojechałam czasówkę. Przyjechałyśmy ze zgrupowania, na którym wykonałyśmy kawał dobrej roboty, ale chyba byłam zmęczona i pojechałam poniżej swoich możliwości. Do drugiego etapu byłam dobrze przygotowana, bo trenowałyśmy na Woliborskiej, więc wiedziałam, że na podjazdach mam pod nogą i mogę tam powalczyć. I wygrałam. No a dzisiaj robiłyśmy, co mogłyśmy, żeby odrobić te straty i wygrać, ale dziewczyny z Torunia stanęły na starcie z dokładnie takim samym celem. Skutecznie pilnowały mnie i Agnieszkę (Skalniak-Sójkę – przyp. red.), żebyśmy nie odrobiły sekund. Wyszło jak wyszło. Byłyśmy w pułapce, bo było nas mniej, a trzeba było odpierać ataki. Na mecie wyszło na zero, nie wygrałyśmy etapu, ale i tak jesteśmy zadowolone, bo dałyśmy z siebie wszystko. Na początku wszystkie pracowałyśmy, każda może więc powiedzieć, że ile mogła, tyle dała z siebie na tym etapie.
Jak oceniasz tegoroczną formułę Sowiogórski Tour?
Dwa dni, trzy etapy – krótki, ale wycieńczający wyścig. Tylko z pozoru pierwszy dzień był łatwiejszy – niby tylko 30 km, ale z rozgrzewką i dojazdami solidnie dał się we znaki, szczególnie że oba etapy były bardzo intensywne. Wiadomo, że na czasówce jedzie się wszystko, a na tym popołudniowym etapie od startu był gaz. Dzisiejsze ściganie było takie na dobicie, szczególnie przy tej pogodzie i na krótkich rundach. Na każdej były trzy podjazdy, wiatr nam nie pomagał, z każdym okrążeniem jechało się trudniej, zwłaszcza że nikt się nie oszczędzał.
Nie wybieracie na górskie szosowe mistrzostwa Polski, bo jedziecie na Giro Toscana.
Ale ja się wybieram (śmiech). Sprawy rodzinne zatrzymały mnie w Polsce, więc wystartuję w mistrzostwach.
Sowiogórski Tour był dobrym przygotowaniem przed górskim czempionatem?
Na pewno, choć jeszcze nie znam trasy, podobno jest bardzo ciężka. Prawdopodobnie będę musiała samotnie zmierzyć się z armią rywalek (śmiech). We wrześniu z kolei jedziemy do Francji na tygodniową etapówkę Tour de l’Ardèche, jeden z najcięższych wyścigów, jakie dotąd jechałam, więc i Sowiogórski, i mistrzostwa będą do niej dobrym przygotowaniem. Tam jedzie się po poważnych górach, wszystkie etapy są długie, z potężnymi przewyższeniami, nie ma płaskiego odcinka. Każde przetarcie przed tym wyścigiem się przyda.